Dopiero dzisiaj mogę napisać dla Was ten post. Dziś opadły emocje .. . Kilka dni temu pojechałyśmy z córeczką za MężusiemTatusiem na mecz do Płocka. Szczerze ? Nie myślałam, że tam wrócę tak szybko. Czemu tak piszę ? Bo przeprowadzając się z Płocka do Lublina, miałam czarno na białym napisane, że mieszkać tam będziemy co najmniej 3 lata ( jednak od początku intuicja podpowiadała mi inaczej. . .) zdarzyło się tak, że jechałam z Chorzowa. Nieodłącznym elementem pracy mojego Męża i tym samym naszego życia jest na pewno poczucie, że możemy się spodziewać niespodziewanego. Ogromnie się cieszyłam tą podróżą do Płocka. Pamiętam, jak pod koniec 7 miesiąca ciąży przeprowadziliśmy się do Płocka. Sami, zdani tylko na siebie i wciąż daleko od rodziny. Okazało się z czasem, że mamy wokół siebie prawdziwych przyjaciół, szczerych i pomocnych. Pamiętam pomoc, którą dostaliśmy od klubu zaraz przed porodem. Podczas porodu nie byłam sama, bo był ze mną mój Mąż, jednak to nie do końca dawało mi saty...