Daughters.

Pamiętacie post o Mojej Raji ? Sytuacja się już zmieniła. Raja czuję się już o niebo lepiej. Wciąż jednak jest uzależniona od specjalnego kołnierza oraz kaftaniku. Antybiotyk jaki dostała ciągle działa (ma działać przez 2 tygodnie). Do tego doszła domowa pielęgnacja tej rany. Nie jest łatwa, bo rana nie jest lekka do opatrywania. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Zostałam uprzedzona przez naszego weterynarza,  że leczenie będzie wyglądało bardzo brzydko, ale tak niestety musi być.

A ja codziennie sobie to powtarzam : TAK MA BYĆ.

O ranę dbam 2 razy dziennie i co 5 dni mam się pojawiać na wizycie kontrolnej.



Zdjęcie zrobione po oczyszczeniu rany przed nałożeniem kolejnego "domowego" opatrunku 



Wczoraj po zebraniu kompletnej historii leczenia (opis, leczenie, rachunki), wybrałam się do Pani Groomer. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać, bo nie znałam jej wcześniej (była to nasza pierwsza i ostatnia wizyta). Jednak gdy Pani zobaczyła mnie w drzwiach z książeczką zdrowia psa, WIEDZIAŁA OD RAZU, miałam wrażenie, że czekała na mnie. Przywitała mnie jednym zdaniem :


JEDNAK COŚ SIĘ STAŁO. I to wcale nie było pytanie.


Po tym, wszystko poszło po ludzku, zostałam zasypana pytaniami o zdrowie i samopoczucie psa. Pani Groomer wyszła pierwsza z inicjatywą pokrycia leczenia (ulżyło mi, chociaż wiem, że poradziłabym sobie w tej sytuacji) i przepraszała mnie. Nie zaskoczyło mnie jedno, mianowicie to, że chciała wyjść z tego " z twarzą" więc oczywiście udawała, że o powadzę całej sytuacji nie zdawała sobie sprawy, ale dokładnie wiem, że maść, którą zastosowała po "zacięciu" Raji na wizycie, była maścią specjalistyczną, do "kamuflażu" a nie do odkażenia czy wyleczenia rany. Mówiąc o tym, zaskoczyłam, zmieszałam i zaniepokoiłam Panią Groomer.  Uprzedziłam Panią Groomer, że jesteśmy na początku leczenia i że na pewno się jeszcze pojawię, gdy leczenie się zakończy.


Urok przeprowadzki . .. kolejne przejście przez nową sytuację, kolejna nowa nauka.





Gdy patrzę teraz na Moje małe serce, na te Moje dwa piwne oczka, jest mi strasznie przykro i chciałabym cofnąć czas, jednak nie mogę. Przy kolejnej nowej przeprowadzce, zmianie miejsca, najpierw zacznę od przeprowadzenia porządnie wywiadu, przejrzeniu internetowych opinii a przede wszystkim będę przy Mojej Maltance od początku do końca wizyty. Wszystko będę miała pod kontrolą.


Tego samego dnia, byłyśmy z Moją Drugą córeczką, Latiką u Naszej Pani stomatolog dziecięcej na wizycie kontrolnej, po naszym wypadku, przez który straciłyśmy górną prawą jedynkę (cała z korzeniem). Dowiedziałam się że nie potrzebnie panikowałam i się martwiłam. Jedynkę prędzej czy później i tak by straciła podczas wymiany zębów mlecznych na stałe i były by to pierwsze zęby, które by straciła. Upadek spowodował tylko naruszenie zęba już straconego, pozostałe są bezpieczne, nawet przyszły stały ząb który dopiero za kilka lat wyjdzie, ponieważ jest w tej chwili bardzo wysoko zakorzeniony dzięki czemu bezpieczny. Ząb wypadł cały, co sprawia że nie musimy się martwić czy coś zostało w dziąśle i może powodować dodatkowy ból czy jakikolwiek problem. Został jedynie lekki obrzęk, który najprawdopodobniej zejdzie szybciej niż zagoi się Nasz zdarty nosek. Także, wierzcie mi, dwukrotnie jednego dnia mi ulżyło.



Zdjęcie robione przed wizytą






Postanowiłyśmy z Panią stomatolog dziecięcą, pogodzić się ze szczerbatym ale NIEDŁUGO JUŻ CAŁKOWICIE BIAŁYM I ZDROWYM UŚMIECHEM (została nam jedna wizyta dotycząca leczenia próchnicy, na prawej górnej dwójce).




Kochane "zwierzoluby", którzy korzystacie z podobnych usług ze swoimi pociechami, mam nadzieje, że Nasze wydarzenie będzie dla Was przestrogą.

Kochani rodzice,  stracenie zęba jak się okazuje nie jest końcem świata, nawet przez 2.5 letnie dziecko. Nie przestawajcie tańczyć czy grać w piłkę ze swoimi dziećmi, przypadki po prostu lubią po "Nas chodzić" i pojawiać się niespodziewanie.




Całuje Was mocno :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Teeth, continued.

Lipstick.