Płock.
Dopiero dzisiaj mogę napisać dla Was ten post. Dziś opadły emocje .. .
Kilka dni temu pojechałyśmy z córeczką za MężusiemTatusiem na mecz do Płocka. Szczerze ? Nie myślałam, że tam wrócę tak szybko. Czemu tak piszę ? Bo przeprowadzając się z Płocka do Lublina, miałam czarno na białym napisane, że mieszkać tam będziemy co najmniej 3 lata ( jednak od początku intuicja podpowiadała mi inaczej. . .) zdarzyło się tak, że jechałam z Chorzowa. Nieodłącznym elementem pracy mojego Męża i tym samym naszego życia jest na pewno poczucie, że możemy się spodziewać niespodziewanego. Ogromnie się cieszyłam tą podróżą do Płocka.
Pamiętam, jak pod koniec 7 miesiąca ciąży przeprowadziliśmy się do Płocka. Sami, zdani tylko na siebie i wciąż daleko od rodziny. Okazało się z czasem, że mamy wokół siebie prawdziwych przyjaciół, szczerych i pomocnych. Pamiętam pomoc, którą dostaliśmy od klubu zaraz przed porodem. Podczas porodu nie byłam sama, bo był ze mną mój Mąż, jednak to nie do końca dawało mi satysfakcje i bezpieczeństwo. To dopiero poczułam, gdy została ze mną moja POŁOŻNA, która tego dnia kończyła swoją zmianę o 7 rano jednak została ze mną do końca, do rozwiązania do 11:20. Była, radziła, za rękę trzymała. Tego dnia została "moją 2 mamą", zdaje sobie sprawę jak to może brzmieć ale inaczej tego nie da się opisać. Na dzień dzisiejszy, jestem w stanie nawet pomyśleć, że gdy zdecydujemy się powiększyć Naszą rodzinę wtedy pakuję walizkę i jadę do Płocka rodzić ze swoją POŁOŻNĄ :)
Płock jest dla mnie miastem specyficznym ale również bardzo sentymentalnym. Tam zaczęliśmy nowy rozdział Naszego życia "rodzicielstwo". Tam staliśmy się kompletną rodziną. Dojrzewaliśmy. Stawiałam tam swoje pierwsze kroki z wózkiem, które z czasem zamieniły się na długie spacery, bez względu na porę roku. Do dziś pamiętam radość, smutek, podejmowane wspólne decyzję, kłótnie i sytuację z których do dziś się wspólnie śmiejemy. Wspominam każdy etap rozwoju Naszej Córeczki, pamiętam jak z Nią codziennie ćwiczyłam i świat jej pokazywałam. Swoje pierwsze kroki stawiała przy meblach w domu ale i na stadionie, na trybunach czy w klubie, na murawie. Gdy zaczęła 2 miesiąc swojego życia już była na swoim pierwszym meczu. Od tamtej pory, zawsze jesteśmy. Pamiętam jakby to wczoraj było . .. kwiecień 2013 rok a Ona zamiast spać nasłuchiwała tych nowych dźwięków z murawy i trybun, uśmiechała się i patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczkami. To dzień w którym pokochała i uszanowała pracę Naszego MężusiaTatusia. Chce żeby dzieliła z nami ten rozdział życia, chcę żeby kochała pasję Tatusia, i żeby była jak najbardziej świadoma, wszystkich elementów które składają się na pracę Naszego MężusiaTatusia.
Noce w Płocku były przespane. Oczywiście nie od razu, ale po miesiącu już tak. Pierwszy miesiąc po porodzie nie był dla mnie łaskawy. Chorowałam na zapalenie płuc, dostałam pokrzywki. Zdecydowałam się na karmienie piersią co łączyło się z dodatkowymi wyrzeczeniami, o których nie wiedzieliśmy, dopiero z czasem wszystko się poukładało. Pamiętam Męża, jak codziennie stał w kuchni i gotował mi wszystko to co było w menu dla matki karmiącej piersią, a to ułożyła mi moja mama za co dziękować jej będę zawsze i zawsze się będę tym dzielić z koleżankami i znajomymi. W kuchni Mąż nie tylko gotował, ale rozbijał mi kapustę, która ratowała moje piersi przed zatorami. Pamiętam jak śpiewał Córeczce, jak kąpał ją przez pierwszy miesiąc, ubierał, przebierał. .. mi niestety brakowało sił nawet na najlżejsze czynności. Do dziś gdy zamknę oczy w ciszy i spokoju przed oczami zaraz wyrasta mi TEN OBRAZEK w tamtym salonie. Rozczulam się tak jak wtedy. Jej pierwsze słowa, pierwsze zęby, pierwsze upadki z guzami, pierwsza choroba wszystko to miało miejsce w Płocku. Miasto wspominam zawsze z uśmiechem na twarzy. Znajomości, które zawarłam w tym mieście, te prawdziwe, utrzymują się do dzisiaj i do dzisiaj są pielęgnowane. Z tego etapu wyniosłam bardzo wiele, wynieśliśmy bardzo wiele, jako młodzi ludzie którzy zostali rodzicami. Przeszliśmy już kawałek drogi razem, czasem nawet wyboistej. Nie przestaliśmy się kochać nigdy ale nauczyliśmy się przyjaźnić, a czasem nawet "kumplować".
W rodzinie tkwi siła .. .
A klub w Płocku ? W pewien sposób wyjątkowy. Ludzie pracujący na odpowiednich stanowiskach, z ogromną pasją. Szanujący ludzi z którymi się pracuje. Pomocni, tak po prostu po ludzku. To miłe. Miło się to wspomina. W pewien sposób również mam sentyment nawet i do klubu i do ludzi. Dziękuje.
Mieszkałam z Mężem już w kilku miastach, w całej Polsce. Gdynię uważamy za swój dom, ale sentyment jaki noszę w sobie do Płocka jest tak na prawdę nie do opisania. Chcę by Latika o wszystkim wiedziała, chcę by wiedziała, że jest Płocczanką.
Kilka wspomnień
Kilka dni temu pojechałyśmy z córeczką za MężusiemTatusiem na mecz do Płocka. Szczerze ? Nie myślałam, że tam wrócę tak szybko. Czemu tak piszę ? Bo przeprowadzając się z Płocka do Lublina, miałam czarno na białym napisane, że mieszkać tam będziemy co najmniej 3 lata ( jednak od początku intuicja podpowiadała mi inaczej. . .) zdarzyło się tak, że jechałam z Chorzowa. Nieodłącznym elementem pracy mojego Męża i tym samym naszego życia jest na pewno poczucie, że możemy się spodziewać niespodziewanego. Ogromnie się cieszyłam tą podróżą do Płocka.
Pamiętam, jak pod koniec 7 miesiąca ciąży przeprowadziliśmy się do Płocka. Sami, zdani tylko na siebie i wciąż daleko od rodziny. Okazało się z czasem, że mamy wokół siebie prawdziwych przyjaciół, szczerych i pomocnych. Pamiętam pomoc, którą dostaliśmy od klubu zaraz przed porodem. Podczas porodu nie byłam sama, bo był ze mną mój Mąż, jednak to nie do końca dawało mi satysfakcje i bezpieczeństwo. To dopiero poczułam, gdy została ze mną moja POŁOŻNA, która tego dnia kończyła swoją zmianę o 7 rano jednak została ze mną do końca, do rozwiązania do 11:20. Była, radziła, za rękę trzymała. Tego dnia została "moją 2 mamą", zdaje sobie sprawę jak to może brzmieć ale inaczej tego nie da się opisać. Na dzień dzisiejszy, jestem w stanie nawet pomyśleć, że gdy zdecydujemy się powiększyć Naszą rodzinę wtedy pakuję walizkę i jadę do Płocka rodzić ze swoją POŁOŻNĄ :)
Płock jest dla mnie miastem specyficznym ale również bardzo sentymentalnym. Tam zaczęliśmy nowy rozdział Naszego życia "rodzicielstwo". Tam staliśmy się kompletną rodziną. Dojrzewaliśmy. Stawiałam tam swoje pierwsze kroki z wózkiem, które z czasem zamieniły się na długie spacery, bez względu na porę roku. Do dziś pamiętam radość, smutek, podejmowane wspólne decyzję, kłótnie i sytuację z których do dziś się wspólnie śmiejemy. Wspominam każdy etap rozwoju Naszej Córeczki, pamiętam jak z Nią codziennie ćwiczyłam i świat jej pokazywałam. Swoje pierwsze kroki stawiała przy meblach w domu ale i na stadionie, na trybunach czy w klubie, na murawie. Gdy zaczęła 2 miesiąc swojego życia już była na swoim pierwszym meczu. Od tamtej pory, zawsze jesteśmy. Pamiętam jakby to wczoraj było . .. kwiecień 2013 rok a Ona zamiast spać nasłuchiwała tych nowych dźwięków z murawy i trybun, uśmiechała się i patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczkami. To dzień w którym pokochała i uszanowała pracę Naszego MężusiaTatusia. Chce żeby dzieliła z nami ten rozdział życia, chcę żeby kochała pasję Tatusia, i żeby była jak najbardziej świadoma, wszystkich elementów które składają się na pracę Naszego MężusiaTatusia.
Noce w Płocku były przespane. Oczywiście nie od razu, ale po miesiącu już tak. Pierwszy miesiąc po porodzie nie był dla mnie łaskawy. Chorowałam na zapalenie płuc, dostałam pokrzywki. Zdecydowałam się na karmienie piersią co łączyło się z dodatkowymi wyrzeczeniami, o których nie wiedzieliśmy, dopiero z czasem wszystko się poukładało. Pamiętam Męża, jak codziennie stał w kuchni i gotował mi wszystko to co było w menu dla matki karmiącej piersią, a to ułożyła mi moja mama za co dziękować jej będę zawsze i zawsze się będę tym dzielić z koleżankami i znajomymi. W kuchni Mąż nie tylko gotował, ale rozbijał mi kapustę, która ratowała moje piersi przed zatorami. Pamiętam jak śpiewał Córeczce, jak kąpał ją przez pierwszy miesiąc, ubierał, przebierał. .. mi niestety brakowało sił nawet na najlżejsze czynności. Do dziś gdy zamknę oczy w ciszy i spokoju przed oczami zaraz wyrasta mi TEN OBRAZEK w tamtym salonie. Rozczulam się tak jak wtedy. Jej pierwsze słowa, pierwsze zęby, pierwsze upadki z guzami, pierwsza choroba wszystko to miało miejsce w Płocku. Miasto wspominam zawsze z uśmiechem na twarzy. Znajomości, które zawarłam w tym mieście, te prawdziwe, utrzymują się do dzisiaj i do dzisiaj są pielęgnowane. Z tego etapu wyniosłam bardzo wiele, wynieśliśmy bardzo wiele, jako młodzi ludzie którzy zostali rodzicami. Przeszliśmy już kawałek drogi razem, czasem nawet wyboistej. Nie przestaliśmy się kochać nigdy ale nauczyliśmy się przyjaźnić, a czasem nawet "kumplować".
W rodzinie tkwi siła .. .
A klub w Płocku ? W pewien sposób wyjątkowy. Ludzie pracujący na odpowiednich stanowiskach, z ogromną pasją. Szanujący ludzi z którymi się pracuje. Pomocni, tak po prostu po ludzku. To miłe. Miło się to wspomina. W pewien sposób również mam sentyment nawet i do klubu i do ludzi. Dziękuje.
Mieszkałam z Mężem już w kilku miastach, w całej Polsce. Gdynię uważamy za swój dom, ale sentyment jaki noszę w sobie do Płocka jest tak na prawdę nie do opisania. Chcę by Latika o wszystkim wiedziała, chcę by wiedziała, że jest Płocczanką.
Kilka wspomnień
Wzruszyłam się przy tym poście. :( Piękne wspomnienia, miłe przemyślenia, dziękuję, że sie nimi podzieliłaś. ;) Ściskam Was mocno! :*
OdpowiedzUsuńA moze zdradzisz kilka przepisów swojej mamy? Bo też karmie piersia. A przydalaby sie jakas odmiana :-D
OdpowiedzUsuńPewnie, zrobię o tym post :) pozdrawiam :)
UsuńOoo to super :-D czekamy i buziaki przesyłamy :-* :*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń